ŻYCZĘ MIŁEGO POWROTU DO SZKOŁY, BUAHAHAHAHAH.
Żartuję, niestety też wracam. Moja ostatnia rada: stay alive.
Okay,
to nie był najbardziej wymarzony scenariusz, jaki mógłby mieć miejsce. Ale,
hej, mogłoby być dużo gorzej.
W
pierwszej chwili, kiedy Vicky wyciągnęła moją rękę w górę, pomyślałam „o ja
pierdolę”. Wiem, niezwykle głęboka reakcja, ale tylko na to mogłam się w tamtym
momencie zdobyć. Bo za cholerę nie spodziewałabym się, że sprawy zajdą w tym
kierunku. Potem zdecydowanie ochłonęłam, ale widząc, jak Victoria przejmuje się
moją reakcją, uznałam, że nie będę jej wyjaśniać sytuacji i udawałam, że naprawdę
byłam wściekła. Warto było, w decydującym momencie wyglądała jak zastraszony
hipopotam.
I
wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Nicolas Ackerman i jego cholerny wzrok.
Kiedy
odchodziłam od Vicky i Thomasa, zostawiając ich sam na sam (modląc się, żeby się
zupełnie przypadkiem nie pozabijali),
zaczęłam zmierzać w kierunku mojego przyjaciela, stojącego niedaleko sceny. I
nie wiedziałam, czy się bać, czy też może... bać.