Wakacje z ograniczoną odpowiedzialnością (7) cz.1

ŻYCZĘ MIŁEGO POWROTU DO SZKOŁY, BUAHAHAHAHAH.
Żartuję, niestety też wracam. Moja ostatnia rada: stay alive.


Okay, to nie był najbardziej wymarzony scenariusz, jaki mógłby mieć miejsce. Ale, hej, mogłoby być dużo gorzej.
W pierwszej chwili, kiedy Vicky wyciągnęła moją rękę w górę, pomyślałam „o ja pierdolę”. Wiem, niezwykle głęboka reakcja, ale tylko na to mogłam się w tamtym momencie zdobyć. Bo za cholerę nie spodziewałabym się, że sprawy zajdą w tym kierunku. Potem zdecydowanie ochłonęłam, ale widząc, jak Victoria przejmuje się moją reakcją, uznałam, że nie będę jej wyjaśniać sytuacji i udawałam, że naprawdę byłam wściekła. Warto było, w decydującym momencie wyglądała jak zastraszony hipopotam.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Nicolas Ackerman i jego cholerny wzrok.
Kiedy odchodziłam od Vicky i Thomasa, zostawiając ich sam na sam (modląc się, żeby się zupełnie przypadkiem nie pozabijali), zaczęłam zmierzać w kierunku mojego przyjaciela, stojącego niedaleko sceny. I nie wiedziałam, czy się bać, czy też może... bać.

Playlista

Post niżej znajduje się nowy rozdział Wakacji z ograniczoną odpowiedzialnością :)

Kochani! Pod tym postem, kto tylko ma ochotę,
napiszcie dwa tytuły piosenek wraz z wykonawcami.
Chcemy zrobić playlistę i będzie nam miło,
jeśli dorzucicie do niej swoje ulubione kawałki ;) 

Macie czas na zastanowienie, postaramy się dodać playlistę 24 sierpnia :)

Wakacje z ograniczoną odpowiedzialnością (6) cz.2

Miśki, kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się Wam spodoba i będziecie z niego zadowoleni ;)
Gwiazda

VICTORIA VI


Z twarzą pełną satysfakcji wyciągnęłam rękę Esmeral do góry, a drugą dłonią pokazałam na nią.
- Patrzcie, mamy nawet drugą ochotniczkę!
Połowa trybun ryknęła śmiechem, co nadało temu wszystkiemu owy „komiczny” wygląd. Ja w tym jednak nic śmiesznego nie widziałam. Ja po prostu nie mogłam pozwolić, by ten blondas tak najzwyczajniej w świecie mi czegoś zabraniał! A to, że przy okazji ponabijałam się z niego jego kosztem, to już inna bajka. Nie można też zapomnieć o tym, że wszyscy się śmiali z moich słów i wpatrywali się we mnie z uwagą i zainteresowaniem. Cóż… Stwierdzenie, że mi się ta sytuacja nie podobała, byłoby kłamstwem.

Wakacje z ograniczoną odpowiedzialnością (6) cz. 1

Moi kochani!
Niedawno wróciłam z obozu (dotąd nie mogę normalnie chodzić, moje łydki zostały zgwałcone przez codzienne bieganie i przejazd rowerowy), potem trochę mnie nie było w domu, bo z uwagi na miejsce mojego zamieszkania musiałam zdezerterować do dziadków z uwagi na pewne wydarzenie, organizowane w Krakowie. 
Mam nadzieję, że wakacje mijają Wam cudownie i poooowooooliii (niestety wszyscy wiemy, że dni idą jak z bicza strzelił, ale zachowajmy chociaż pozory ;c). 
Miłego czytania!
Wasza NightLady ;*

- Czy u was naprawdę takie bitwy na żarcie są często?
- To zależy od nastrojów, dnia i amplitudy temperatury – wytłumaczył mi z przekąsem Nicolas, ze spokojem odbijając do mnie piłkę.
- I nikt nie ma do was o to pretensji? – odebrałam ją dołem, po czym podbiłam ją sobie w górę i przebiłam. Nie wymierzyłam za dokładnie, bo piłka otarła się o siatkę, przez chwilę się na niej zatrzymując i nagle zlatując na drugą stronę. Nick nie zdążył się po nią rzucić.
- To była świnia – oznajmił naburmuszony, podnosząc kulę z ziemi i serwując. – Ale ty jesteś konserwatywna.
- Nie konserwatywna, po prostu żal mi pracy tych osób z kuchni – odparłam z wyrzutem, odbijając. Od półtorej godziny bolały nas ręce od trzymania ich prawie wciąż w górze, do tego słońce niemiłosiernie świeciło, a piasek nagrzewał się, boleśnie wbijając się w moje bose stopy.
© grabarz from WS | XX.