Wakacje z ograniczoną odpowiedzialnością (9) cz.2

Teraz ja nawaliłam- trochę długo musieliście czekać, przepraszam. I nie mogę napisać "ale za to rozdział jest długi!", bo jak na moje poprzednie jest krótki. Jednak pojawia się tu ktoś, kogo dawno nie było i kogo raczej nikt z Was, ani sama Rowllens, nie spodziewaliście się spotkać.
Miłego czytania.
Gwiazda (:

I to dopiero można nazwać pozytywnym rozpoczęciem Turnieju.
Które nie trwało długo, bo nagle, nie wiadomo skąd… pojawiły się ściany. Cholera, brzmi jak psycho-horror. Ale spokojnie, to tylko obóz pełen magii. Wolałam się nie zastanawiać jakim cudem, ale w jednej chwili stałam, a raczej się schylałam po miecz, pomiędzy Norbertem a Esmeraldą, a w drugiej byłam sama. Esmeralda, która była tak blisko, że spokojnie mogłabym ją trącić łokciem w żebra, nagle rozpłynęła się w powietrzu i nie było jej widać… Zamiast tego zamknęli mnie w białym pudle bez wieczka… i nic się nie działo.

Wakacje z ograniczoną odpowiedzialnością (9) cz.1

Kochani!
Oto jest- dzień Turnieju. W tym rozdziale jest wszystko co się działo tuż przed pierwsza Plansza. Od rana do wejścia na Arenę. Czyli dlaczego nie powinno się robić zakładów u Amy i Johnny'ego, używać truskawkowych błyszczyków, o tym, że na Jamajce uczą biznesu i że jogurt mango z frytkami nie jest taki zły. Gwarantuję, że będzie ciekawie ((:
Miłego czytania, Wasza Gwiazda


Dziś był dzień Turnieju. Dziś przed całym obozem, z jedną lekcją szermierki za sobą, miałam wyjść na jakąś Planszę i nie dać się połamać, ośmieszyć i nie sprawić satysfakcji nikomu, kto myśli, że nie dam sobie rady.
Taki dzień, trzeba już dobrze zacząć, prawda? Więc idealną pobudką będzie ludzka kanapka składająca się z Es i Amy, hmm? Nie uważacie, że to pobudka wymarzona? Bo ja… że nie. I nie byłam zachwycona, kiedy z krainy snu wyrwał mnie wrzask Amy, a następnie jej łokieć na moich plecach.
© grabarz from WS | XX.