Żelki!
Kolejny rozdział wakacji z ograniczoną odpowiedzialnością. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Przypominamy o podblogu dla postaci tego opowiadania, zapraszamy serdecznie do czytania, zadawania pytań w komentarzach :)
Miłego czytania,
Wasza Lady.
Kolejny rozdział wakacji z ograniczoną odpowiedzialnością. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Przypominamy o podblogu dla postaci tego opowiadania, zapraszamy serdecznie do czytania, zadawania pytań w komentarzach :)
Miłego czytania,
Wasza Lady.
ESMERALDA IV
- O, rety – jęknęłam. – Czy to jest smok?
- No – potwierdził niedbale Nick.
- Czy to jest Złote Runo?
- No.
- Miecze?!
- No.
- O, kurna...
- No.
Pierwsze wrażenie, jak weszłam do tego wariatkowa?
„Olaboga, jak pięknie”. Drugie to był zlepek słów brzmiący mniej więcej:
„zabierzciemniestądtujestzapięknieżebytomogłobyćprawdziweobożepsychopacizmieczami”.
Nawiasem mówiąc kolejne myśli zbytnio się nie różniły, więc w efekcie w mojej
głowie powstał taki mętlik... że w głowie się, cóż, nie mieści.
- Nicooolas – zaświergotałam, kurczliwie chwytając się
jego ramienia. – Mnie się chyba coś na mózg rzuciło.
- Żeby jeszcze miało się na co rzucać.
- Weź zwalaj – prychnęłam, klepiąc go w ramię. – Raz po
mnie chociaż nie jedź, staram się podziwiać widoki i być miła.
- I tak ci nie wyjdzie, kiciuś – westchnął Nick, klepiąc
mnie po głowie. Momentalnie strąciłam jego rękę.
- Źle mi życzysz, przyjacielu od serca. Wsparłbyś mnie
chociaż raz.
Kawałek szliśmy lasem, który zdecydowanie pachniał
drzewami iglastymi. Co chwilę noga mi się obsuwała na niezbyt twardym gruncie,
ale kiedy spojrzałam wgłąb, zauważyłam liczne skały. W odróżnieniu od
miejskiego powietrza, tutejsze było... nawet nie miałam pojęcia, jak to
określić. Czyste, lekkie, dodające energii, chociaż wiadomo, że od takiego
czynnika sił się nie dostaje. Było inne.
- Ja cię zawsze wspieram, kicia – oznajmił mi,
jednocześnie wyciągając dłoń przed siebie. – Popatrz, tam jest Jadalnia.
- Masz na myśli stołówkę? – spytałam, wytężając wzrok.
Faktycznie, w oddali majaczył kawał przestrzeni, ukryty pod ogromnym
baldachimem. Nie widziałam go dokładnie, ale w oczy rzuciła mi się ogromna
misa, stojąca w rogu.
- Nie, to Jadalnia. Przyzwyczajaj się. – Uśmiechnął się
do mnie, puszczając oko. – Kiedyś jeszcze wszyscy trwali przy tradycji
oddawania czci bogom, a swoje ofiary z posiłku wrzucali do tego naczynia.
Zaśmiałam się nerwowo na dźwięk słowa „bogom”. Chyba
jeszcze się nie przyzwyczaiłam.
- Dawali swoje żarcie? Po dobroci? – Pokręciłam głową. –
Musieliby ze mną walczyć godzinami, żebym oddała jakikolwiek swój posiłek. Swoją
drogą, co tu jest do jedzenia?
- Wszystko – odparł z zadowoleniem, ciągnąc mnie w swoją
stronę, bo koło nas przebiegała banda wymachujących patykami osiłków. Nicolas
spojrzał na tył grupy i skinął głową jakiemuś mulatowi, biegnącego jako jeden z
ostatnich. Z ciekawością odprowadziłam chłopaka wzrokiem.
Uświadomiłam sobie, że przecież Nicolas tutaj wszystkich
znał. Znał, rozmawiał, śmiał się... jeśli sobie znalazł inną przyjaciółkę, to
go osobiście wypatroszę.
- Kto to? – spytałam, kiedy hołota zniknęła nam z oczu.
- Johnes. Jest od Hefajstosa i zajmuje się dilerowaniem
ciasteczek. – Na ostatnie słowa zrobiłam wielkie oczy. – Nawet herosi mają
swoje potrzeby, mio sole.
A już się zaczęłam bać, że ten cały Obóz to wariatkowo.
Ale skoro lubili ciasteczka, to była jakaś nadzieja.
- Więc... herosi. Okay. Jesteście pierwszym pokoleniem
czyyy...
- Nie no, co ty. – Nick zaśmiał się, przeczesując wolną
ręką włosy. – Półbogowie byli tysiące lat temu. W sumie to Herakles nadal
gdzieś na Morzu Śródziemnym stacjonuje, a Tezeusz chyba na Hawaje pojechał
ostatnio jakoś. W każdym razie jesteśmy taką jedną, wielką wesołą rodzinką.
- To znaczy, że jestem twoją siostrą?
Kiedy po pół minuty nadal nie usłyszałam odpowiedzi,
popatrzyłam na Nicka. Szedł z zaciętą miną, nad czymś rozmyślając.
- Mało prawdopodobne – zreflektował się, jak go
szturchnęłam w żebra. - Będziesz miała raczej boską mamusię, bo twój ojciec
jest człowiekiem. Ja jestem od Hermesa.
- To nie będziemy... nie wiem, kuzynami? – spytałam, bo w
sumie... to było logiczne. No bo na przykład taka Afrodyta, ona była jakąś tam
przyrodnią siostrą Hermesa, Aresa i paru innych. No to wtedy chyba byłabym
kuzynką połowy Obozu.
- To tak nie działa – Nicolas pokręcił przecząco głową. –
Mam tylko rodzeństwo... że tak powiem, bezpośrednie. Czyli to od Hermesa. Z
innymi nie jestem spokrewniony, bo bogowie mają... no wiesz, zupełnie inne geny
niż ich boscy rodzice. Mam na myśli, że każdy sobie wykształcił własny
charakter. W innym wypadku herosi nie mogliby się ze sobą wiązać.
- Ej, a co powstaje z dwójki półbogów? Ćwierćbóg?
- Nie wdrażajmy się w temat, błagam. – Nick przewrócił
oczami. – Czekaj, dochodzimy do domków. Patrz.
Faktycznie, przeszliśmy już odcinek z lasem i znaleźliśmy
się wśród mini-budynków, ułożonych w literę U. Naliczyłam ich dwanaście, ale po
chwili dostrzegłam, że kawałek dalej od tego skupowiska znajdowało się jeszcze
więcej domków, ale tamte raczej nie były w nich poustawiane.
- Te tutaj to mieszkania dla dzieci wielkiej dwunastki,
zasiadającej na Olimpie.
- Jedynka i Dwójka to Zeus i Hera? – Puściłam ramię Nicka
i podeszłam bliżej do zabudowań. Obydwa budynki były z marmuru, ale ten drugi
wyglądał na dużo bardziej przysadzisty.
- Tak. Hera nie może mieć dzieci, bo jest opiekunką
szczęśliwej rodziny, więc nie może zdradzić męża. I tak to zrobiła, ale to
było... piętnaście lat temu? W każdym razie jej córka zginęła na misji,
prawdopodobnie za ingerencją Zeusa.
- To... to straszne – wzdrygnęłam się. – Zabili
dziewczynę, bo jej matka źle postąpiła?
- Takie prawa bogów. – Nick wzruszył ramionami, ale widać
było w jego oczach, że też nie pochwala ich zachowań. – Zeus, Posejdon i Hades
też nie mogli mieć dzieci. Ale w sumie i tak złamali przysięgę. Niektórzy
mówią, że dobrze, bo ich synowie pokonali Kronosa i Gaję. Ale to było dawno
temu i w sumie większość herosów zapomniała nawet imion Wielkiej Siódemki.
- A teraz ktoś tu mieszka? – spytałam, zerkając na dwa
kolejne domki. Jeden wyglądał na domek boga mórz – był długi, niski, z
muszelkami wtopionymi w ściany. Ale Czwórka... cóż, Czwórka była porośnięta
kwiatkami. Średnio to wyglądało na Hadesa.
- U Zeusa Charles, bardzo spoko gość. Nie jestem pewny,
czy już przyjechał, pewnie dzisiaj się będę orientować. W Trójce mieszka,
niestety, Jack.
- Dlaczego niestety?
- Bo działa mi i Sebie na nerwy razem ze swoją dziewczyną
– wyjaśnił Nicolas, rozglądając się wokół siebie. – A Czwórka jest Demeter.
Hades ma Trzynastkę, to ta ciemna, na samym końcu.
Podążyłam za jego wzrokiem i, po ogromnym wytężeniu oczu,
zobaczyłam ciemny kształt, chyba jedynie kształtem przypominający domek.
- Tam mieszka Sara i Oscar. Sara z tego co wiem jest na misji, z taką Ines od Afrodyty. Fajne dziewczyny, na pewno je polubisz. Pewnie przyjadą z Oscarem za dwa, trzy dni.– Oscar? Chyba słyszałam to imię, kiedy
Nicolas rozmawiał przez telefon z tym Hejkoniem. Czy jak mu tam. - W Piątce
mieszkają dzieci Aresa, także serdecznie nie polecam, bardzo lubią szukać
dziury w całym, a potem się napierdalać. – Kiedy uniosłam powątpiewająco brew,
zaśmiał się i podwinął sobie rękawy. – Przynajmniej kiedyś. Trochę im zostało,
ale nie jest tragicznie. Dwie osóbki stamtąd sam, osobiście, przyprowadziłem do
Obozu. Takie dwa brzdące.
- I ci nie uciekały, pedofilu?
- Nie no, jak im związałem nóżki i rączki to przestały
się wyrywać. – Przewróciłam oczami. Nick pociągnął mnie za sobą, cały czas
pokazując domki.
- Szóstka jest Ateny. Z zewnątrz zwykły budynek, ale
wewnątrz jest niezły burdel, uwierz mi.
Faktycznie, domek wyglądał niepozornie, miał proste, białe
ściany i kremowe zasłony w oknach, przez co nie widać było środka.
- Siódemka to dzieci Apolla. Wali w oczy złotem, nie
patrz. Ósemka jest taką ostoją dla Łowczyń Artemidy, bo sama bogini nie ma
dzieci.
- Łowczyń? – spytałam, osłaniając oczy od blasku bijącego
od Siódemki.
- Banda dziewczyn ze ślubami dziewictwa i łukami.
Wszystkie ładne, ale nie lubią facetów. – Ciężko westchnął.
- Najpierw musiałyby i tak przejść mój test, nie martw
się – pocieszyłam go, klepiąc po ramieniu.
- Pod warunkiem, że byś przeżyła spotkanie z nimi.
Mniejsza. Dziewiątka to domek Hefajstosa, do którego ciężej się dostać niż do
królewskiego skarbca. Dziesiątka należy do Afrodyty, dlatego nie radzę tam
wchodzić, zarazisz się różem. Dwunastka jest Dionizosa, którego pewnie poznasz
przy najbliższej okazji, bo stacjonuje w Wielkim Domu.
- Macie tutaj boga? Serio?
- Taki rodzaj kary. Nie pytaj, nie chcesz wiedzieć, co
się stało. No i proszę, oto mój domek. Jedenastka.
Jedenastka wyglądała jak domek letniskowy. Mówię
poważnie, taki niepozorny budynek ze zbitych bali drewnianych i prostymi
oknami. Nie wyróżniał się niczym, chyba, że swoim lekkim stylem budowy.
W chwili, gdy weszliśmy na schody, drzwi otworzyły się na
oścież. A właściwie zostały prawie wyważone przez postać uśmiechającą się aż za promiennie.
- Niiiiiiiiiiiiick! – zapiszczała, a po chwili widziałam
tylko plamę pastelowych kolorów i blond włosów, rzucającą się na mojego
przyjaciela.
No właśnie. Mojego przyjaciela. Jeśli to jego dziewczyna,
to... cholera, nie wzięłam zestawu pytań testujących wiedzę o Nicolasie! Szlag
by to!
- Hej, Amy – rzucił Nick, uśmiechając się do
blondyneczki. – Dawno cię nie widziałem.
- Byłoby mniej-dawno, jakbyś przyjechał na moje urodziny w kwietniu- mruknęła, ale nie przestała go dusić.- Nie żebym ci wypominała, ale wiesz. Czekałam.
- Amy, masz urodziny w listopadzie.
- No i?Na tych kwietniowych bawiłam się tak dobrze, co na tych w lutym- prychnęła, puszczając go, żeby popatrzeć się na niego jak na wariata. Ale zaraz na jej twarzy pojawił się szeroki, promienny uśmiech.- Stęskniłam się
Nicolas prychnął rozbawiony, ale on chyba też się stęsknił. Patrzył na blondynkę z czułością i uśmiechał się szeroko. Dziewczyna puściła go i odwróciła się w moją stronę. Zrobiła
skonsternowaną minę.
- Nicolas, braciszku, kochanie... Nie mówiłeś, że przyjedziesz z dziewczyną.
Po pierwsze – braciszek. Uff. Ma szczęście. Oboje mają. A po
drugie... dlaczego wszyscy mnie zawsze muszą
brać za dziewczynę Nicolasa?
- Nie, Amy, to moja przyjaciółka, Esmeralda – wyjaśnił
Nick, patrząc na mnie porozumiewawczo. – Kicia, to moja siostra, Amy.
Dziewczyna niespodziewanie zamarła, a potem uniosła brwi wyżej. Rzuciła Nicolasowi pytające spojrzenie, ten ją zignorował, a dziewczyna znów spojrzała się na mnie, już z normalnym wyrazem twarzy.
Dziewczyna niespodziewanie zamarła, a potem uniosła brwi wyżej. Rzuciła Nicolasowi pytające spojrzenie, ten ją zignorował, a dziewczyna znów spojrzała się na mnie, już z normalnym wyrazem twarzy.
- Amy, miło mi – uśmiechnęła się do mnie, więc w pierwszym odruchu odwzajemniłam tę minę. Przyjrzałam się dziewczynie. W pierwszej chwili wydawała
mi się... no cóż, pulchna. Dopiero po chwili, kiedy się przyjrzałam
stwierdziłam, że nie. Ona była bardzo krągła. I była naprawdę ładna – miała
uroczą, owalną twarz, duże piwne oczy i wyglądające na miękkie jasne włosy. Z
jednej strony powiedziałabym, że wygląda jak aniołek, ale z drugiej nie do
końca. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale ta dziewczyna po prostu coś w sobie miała
wyjątkowego. Coś takiego, że nie można jej było sklasyfikować.
- Esmeralda. A więc... wy jesteście rodzeństwem...?- zapytałam, żeby podtrzymać rozmowę.
- Tak- przytaknęła Amy opierając się o drewnianą balustradę.
- Nie- zaprzeczył Nick. Blondynka widowiskowo wzniosła oczy ku niebu, uchylając urażona usta.
- Nie?- powtórzyła, unosząc jedną brew.- A potem będziesz chciał, żeby ktoś ci włosy czesał i prezenty kupował, co?- Nicolas popatrzył się w moją stronę, dając mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia o czym ta dziewczyna mówi.- Nie słuchaj go. Jest moim bratem. I ma szczęście, bo inaczej... O, a to jest nasz brat Johnny... Johnny, mordeczko, chodź tutaj!
- Tak- przytaknęła Amy opierając się o drewnianą balustradę.
- Nie- zaprzeczył Nick. Blondynka widowiskowo wzniosła oczy ku niebu, uchylając urażona usta.
- Nie?- powtórzyła, unosząc jedną brew.- A potem będziesz chciał, żeby ktoś ci włosy czesał i prezenty kupował, co?- Nicolas popatrzył się w moją stronę, dając mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia o czym ta dziewczyna mówi.- Nie słuchaj go. Jest moim bratem. I ma szczęście, bo inaczej... O, a to jest nasz brat Johnny... Johnny, mordeczko, chodź tutaj!
Podążyłam za jej spojrzeniem, w stronę domku numer jedenaście. Akurat na werandę wyszedł wysoki, chudy chłopak w
okularach. Wyglądał cholernie przyjaźnie i tak... tak miło. Ale nie tak, jak
niektórzy faceci wyglądają, nie tak ciotowato miło. On po prostu wydawał się
strasznie sympatyczny. Do tego miał mysie włosy, takie krótko przycięte i
bardzo ładne, piwne oczy.
- Witaj – przywitał się, podając mi rękę.
Uścisnęłam ją, chociaż mimowolnie się zdziwiłam. Nie pamiętałam, żeby
ktokolwiek ostatnio przywitał się ze mną podaniem dłoni. Ale mimo wszystko
wydawało mi się, że fajnie to wyglądało.
- Johnny, tak? – upewniłam się, podnosząc kąciki ust. Fajne
imię, niby staromodne, a jednak.
- Tak, a ty Esmeralda, jak się domyślam.
- Domyślasz się?
- Też. Ale przede wszystkim widzę gesty Amy i minę Nicolasa.- Obróciłam się w momencie gdy Amy poprawiła bluzę z napisem "Miss me?", a Nicolas ziewał, niby znudzony.- Cieszę się, że mogę wreszcie poznać- dodał, patrząc się na mnie serdecznie, po czym przeniósł wzrok na Nicolasa. – Nick, idziemy zanieść do Hypnosa tę rozpiskę wakacyjną. Chcesz coś dopisać?
- Domyślasz się?
- Też. Ale przede wszystkim widzę gesty Amy i minę Nicolasa.- Obróciłam się w momencie gdy Amy poprawiła bluzę z napisem "Miss me?", a Nicolas ziewał, niby znudzony.- Cieszę się, że mogę wreszcie poznać- dodał, patrząc się na mnie serdecznie, po czym przeniósł wzrok na Nicolasa. – Nick, idziemy zanieść do Hypnosa tę rozpiskę wakacyjną. Chcesz coś dopisać?
- To Eva już przyjechała? – zdziwił się mój przyjaciel. –
Miała być za dwa tygodnie dopiero.
- Tak, ale chyba Courtney ją namówiła. W każdym razie
widziałem ją dzisiaj. Ma wpaść razem z Helen i Chrisem do nas, wpadłam na nich przy śniadaniu... Chris pytał o ciebie. Biedaczek, jest pierwszy, jego...
- Oni też już są?- przerwał jej w połowie zdania Nicolas. Nie miałam pojęcia o czym mówią.- No tak, pierwszy, ale Thomas już jedzie, dzięki mnie.
- Dlaczego?- rzuciłam, próbując się włączyć w rozmowę.
- Bo przez to, że ja odebrałem ciebie, on musiał pojechać po inną dziewczynę. Inaczej by się obijał przez kolejne parę dni. A Felix? Seba? Kiedy oni przyjadą?
Amy osunęła się trochę po poręczy schodów w dół, w stronę Nicka. Westchnęła ostentacyjnie.
- Mordeczko, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto prowadzi rozpiskę, kto kiedy tu będzie?- spytała retorycznie. Nick już miał coś odpowiedzieć, ale dziewczyna sięgnęła do kieszeni bluzy Johnny'ego, wyciągnęła jakiś świstek papieru i oznajmiła:- Według plotek Felix będzie w tym tygodniu. A Seba... hmm, chyba go już widziałam.
Amy ze spokojem zwinęła kartkę i oddała ją okularnikowi. Z pogodnym uśmiechem splotła ręce przed sobą i spojrzała na nas wyczekująco.
- Ktoś jeszcze cię interesuje?- zapytała przymilnie.- O, a Sabina ma do nas wpaść na chwilę, tak na marginesie. Ale ona siedzi tu już długo. Chyba jest u Evy...
- U Evy, do której się bardzo spieszymy- przypomniał jej Johnny. Popatrzył się na mnie z lekkim przepraszającym uśmiechem. Jakby chciał przekazać, że spokojnie, on już zabiera Amy i nie będę musiała słuchać o ludziach, których nie znam. Mówiłam, że miły facet.
- Poszedł bym do niej, ale kicia chce zobaczyć obóz. Fajnie, że przyjechała wcześniej.
- Oni też już są?- przerwał jej w połowie zdania Nicolas. Nie miałam pojęcia o czym mówią.- No tak, pierwszy, ale Thomas już jedzie, dzięki mnie.
- Dlaczego?- rzuciłam, próbując się włączyć w rozmowę.
- Bo przez to, że ja odebrałem ciebie, on musiał pojechać po inną dziewczynę. Inaczej by się obijał przez kolejne parę dni. A Felix? Seba? Kiedy oni przyjadą?
Amy osunęła się trochę po poręczy schodów w dół, w stronę Nicka. Westchnęła ostentacyjnie.
- Mordeczko, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto prowadzi rozpiskę, kto kiedy tu będzie?- spytała retorycznie. Nick już miał coś odpowiedzieć, ale dziewczyna sięgnęła do kieszeni bluzy Johnny'ego, wyciągnęła jakiś świstek papieru i oznajmiła:- Według plotek Felix będzie w tym tygodniu. A Seba... hmm, chyba go już widziałam.
Amy ze spokojem zwinęła kartkę i oddała ją okularnikowi. Z pogodnym uśmiechem splotła ręce przed sobą i spojrzała na nas wyczekująco.
- Ktoś jeszcze cię interesuje?- zapytała przymilnie.- O, a Sabina ma do nas wpaść na chwilę, tak na marginesie. Ale ona siedzi tu już długo. Chyba jest u Evy...
- U Evy, do której się bardzo spieszymy- przypomniał jej Johnny. Popatrzył się na mnie z lekkim przepraszającym uśmiechem. Jakby chciał przekazać, że spokojnie, on już zabiera Amy i nie będę musiała słuchać o ludziach, których nie znam. Mówiłam, że miły facet.
- Poszedł bym do niej, ale kicia chce zobaczyć obóz. Fajnie, że przyjechała wcześniej.
- I chwała jej za to, że przyjechała- oznajmiła Amy, posyłając Nicolasowi szeroki, wilczy uśmiech.- Nie mogę się doczekać aż jej opowiem.
- Opowiesz...?
- Opowiem- przytaknęła.- Opowiem o słynnej... no, że mamy nową koleżankę w obozie.- Popatrzyła się na mnie i chyba się nie pomylę, jak powiem, że skłamała mi w żywe oczy, usprawiedliwiając się tylko tym, że: - Eva po prostu lubi poznawać nowe osoby.
- Amy, nawet nie próbuj...- zaczął Nick, ale blondyna już go nie słuchała. Zrobiła niewinną minkę, jakby zapomniała o tym, o czym przed chwilą mówiła.
- Ślicznie wygląda, mordeczka, wychudła przez ten rok –
dodała Amy.
- To niech ona może lepiej ci opowie o tym, jak to zrobiła- mruknął Nicolas.- Skorzystałabyś.
Amy sztucznie urażona uchyliła usta, przesuwając się w stronę Johna i rzucając mojemu przyjacielowi oskarżające spojrzenie. Popatrzyła na mnie, z wyrzutem machając dłonią w kierunku Nicolasa.
- Słyszałaś go? I on tak przez całe wakacje!
- Wakacje lepsze niż cały rok- zauważyłam.
- Yhym, to jak Nick, chcesz coś dopisać na listę?- Johnny wtrącił się w idealnym momencie, otaczając blondynkę ramieniem. Dziewczyna była dosyć wysoka, wyższa ode mnie, a przy okularniku, który był chudy i wysoki jak tyczka, wygląda na niższą.
Amy sztucznie urażona uchyliła usta, przesuwając się w stronę Johna i rzucając mojemu przyjacielowi oskarżające spojrzenie. Popatrzyła na mnie, z wyrzutem machając dłonią w kierunku Nicolasa.
- Słyszałaś go? I on tak przez całe wakacje!
- Wakacje lepsze niż cały rok- zauważyłam.
- Yhym, to jak Nick, chcesz coś dopisać na listę?- Johnny wtrącił się w idealnym momencie, otaczając blondynkę ramieniem. Dziewczyna była dosyć wysoka, wyższa ode mnie, a przy okularniku, który był chudy i wysoki jak tyczka, wygląda na niższą.
- Dobra, to pozdrówcie ją. Ja jeszcze pooprowadzam kicię
i może do niej wpadniemy.
- Nie ma problemu – rzucił Johnny po czym ruszył za siostrą,
która była już w połowie schodów. Gdy do niej dołączyła, dziewczyna uczepiła się
jego ramienia, ciągnąc go do siebie i coś mu żywo tłumacząc półszeptem. Co
chwila obracała się dyskretnie (na tyle dyskretnie, że nawet się z tym nie
ukrywała...) w naszą stronę. Odeszli kawałek od domku, kiedy spojrzałam na
Nicka.
- Nicolas, jak słowo daję, jeśli usłyszę jakąkolwiek
niepochlebną informację na swój temat, to twoje jaja wylądują w...
- Rozumiem i nie, nie usłyszysz - rzucił lekko, schodząc o
jeden stopień w dół.
- To twoje rodzeństwo?
- Co zrobisz, jak nic nie zrobisz. – Rozłożył bezradnie
ręce. Zaśmiałam się. – Ty tak nie rechocz. Nowi mieszkają w domku Hermesa.
Jeszcze zobaczysz, jak bardzo mam przejebane.
***
Zawsze wiedziałam, że Nicolas fatalnie oprowadza, ale to
był już szczyt.
- O, co to? – Spojrzałam na wznoszący się namiot na środku
pola. Jego ściany były białe i lśniące (Boże, z czego to jest zrobione?), aż
świeciło w oczy. Nie w pierwszej chwili go zauważyłam- dopiero, gdy wyłonił się
zza drzew. A zwróciłam na to uwagę tylko dlatego, że jakiś dzieciak popisowo
się wywalił, bo prawdopodobnie potknął się o wystający, jak to bywa z
namiotami, kołek. No, może jeszcze przez oczojebność tego płótna, ale to
zostawmy.
- Mmm – wymamrotał Nick, unikając mojego spojrzenia. – No
wiesz, turniej.
Ha?
- Jaki turniej? – spytałam, przyglądając się wielkiej,
białej masie. Na jej boku wymalowano pęk ogromnych, różowych i czerwonych róż.
– Jakie piękne!
- Belle come te *Piękna jak
ty* – zawołał z sarkastycznym uśmieszkiem Nick, zerkając na
mnie.
- Przestań! Co właśnie powiedziałeś? Wiesz, że nie lubię,
jak gadasz po włosku, bo nic z tego nie rozumiem – poskarżyłam się. Chłopak się
zaśmiał.
- Że są piękne jak nasz brzeg. Nad wodą jest ślicznie,
ale to nie czas na to. Jutro tam pójdziemy.
Ohoho, ten to umie zmienić temat.
- A turniej, złotko? – spytałam ponownie, uczepiając się
jego rękawa.
- A idźże ode mnie! – Podstawił mi nogę i,
wykorzystując zaszczytną budowę ciała, swojego i mojego, wywalił mnie na
ziemię. Zaczęłam się śmiać, zwłaszcza że najbliżej stojący herosi spojrzeli w
naszą stronę ze zdziwieniem.
– Teraz mnie podnoś! – zażądałam, wyciągając ręce. Nick
złapał moją dłoń i podciągnął ją w górę. Kiedy byłam nieco już stałam na
własnych nogach, chociaż nieco niestabilnie, z wrednym uśmieszkiem puścił mnie.
Z głuchym hukiem upadłam na dupę.
EJ! Ejejejej! To ja zawsze wszystkich wywalałam, czy to
na zbity pysk, czy to na ziemię, czy do basenu… nie istotne! Ale to byłam JA! A
nie MNIE!
- Spadaj – mruknęłam, wstając i otrzepując się. Pff, nie
chodzi nawet o spodnie- tu się wszystko kręci wokół honoru.
- Nie podskakuj, bo i tak nie doskoczysz – wyszczerzył
się chłopak.
W odpowiedzi kopnęłam go w piszczel, po czym ruszyłam
wzdłuż lasu. Za dużo nie uszłam bo wiecie co się stało? Oczywiście, że nie
wiecie. Ja wam powiem, co się stało.
Alex Benedict Johnson się stał.
- O, czy to…? – zapytałam Nicka, wpatrzona w jedną postać
pośród setek.
Jeden z najprzystojniejszych i najlepszych mężczyzn pod
słońcem. Pomijam sam fakt, że ja go
zauważyłam- ale on (ON!) się na mnie spojrzał! Nie, ja wcale nie traciłam głowy-
po prostu mam słabość do niebieskich tęczówek. Alex uśmiechnął się na mój widok
i uniósł brwi.
- Czy mnie oczy nie mylą?! – zawołał do mnie chłopak,
uśmiechając się promiennie. – Esmeral! Na świętego Apolla, jak ja cię dawno nie
widziałem!
ALEX! Rozumiecie to? Alex! Ciacho z blond włosami i tymi
cudownymi, niebieskimi oczami! Czy wspominałam, że kocham niebieskie oczy? I
lekko zapadnięte policzki, i idealnie skrojone usta, i ten szelmowski uśmiech…
Okej, przyznajmy się- ja po prostu uwielbiam tego gościa.
Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do niego. Serce mi
biło, ale wiecie- ja nie jestem typem „ON SIĘ NA MNIE SPOJRZAŁ!”. No, może nie
licząc pierwszego wrażenia. I drugiego. Okay, umówmy się, pierwsze moje
wrażenia są zdecydowanie nie do opanowania. Ale fakt faktem, ja nie latam za
chłopakami. Sorry, ale jestem przyzwyczajona, że to oni ganiają za mną.
A teraz, wracając do wcześniejszego tematu. Jak to się
stało, że on się znalazł na tym samym Obozie dla nadpobudliwych i nienormalnych
dzieci?
- Oho, Es, popatrz, kogo nam przywiało – zawołał
sarkastycznie Nick, przewracając oczami. Popatrzył z nieskrywaną niechęcią na
Alexa.
No to po miłym dniu.
- O bogowie, Es – jęknął chłopak, unosząc brwi – nadal
przyjaźnisz się z tym idiotą?
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mój kochany
przyjaciel mi przerwał.
- Nie, przecież się nie przyjaźnicie- powiedział, udając
zdziwionego. – I nie mów o sobie w trzeciej osobie. To nieco denerwujące.
Czy ja raz nie mogę sobie z kimś pogadać bez pocisków
Nicolasa? Dlateczego jemu zawsze, jak rozmawiam (a właściwie to dopiero chcę
zacząć konwersację) z Alexem, włącza się ten wkurzający tryb?
- Tak denerwujące, jak ty? – Alex prychnął. – To
niemożliwe.
- Zgasiłeś mnie – rzucił obojętnym tonem Nick, jakby
drugi chłopak mówił o hodowli rosiczek. Po chwili uśmiechnął się ironicznie. –
Coś się stało? Tak zamilkłeś. Znów mam ci dupę ratować?
Alex się mocno zaczerwienił.
Pozwólcie, że wam wyjaśnię. Nie, nie pozwalacie. Cóż, i
tak wam wyjaśnię.
Dawno, dawno temu, w klasie szóstej, kiedy to
wyjechaliśmy na obóz wakacyjny, pojechał ze mną Nick (a to ci niespodzianka) i -
uwaga! - Alex. Było super, fajnie, cudnie, z jednym szczegółem- w grupie była
grupka dresów, które… cóż, delikatnie mówiąc nie lubili tego drugiego. Więc
pewnego słonecznego dnia, otoczyli moje biedactwo. Ale szlachetny i bohaterski
Nicolas ruszył na ratunek, ponieważ… eeee, no po prostu taki typ człowieka.
Dobry typ, bo między innymi za to go tak kocham. W każdym razie od tego czasu
chłopaki się jeszcze bardziej nienawidzą, nie wiedzieć czemu.
Ha, urażona duma- ot co.
- To, że taka sytuacja zaistniała – powiedział powoli i
dobitnie Alex – nie znaczy, że bym sobie nie poradził.
Nick prychnął.
- Nie, wcale – rzucił przymilnie. – Poradziłbyś sobie
idealnie, a może nawet nie przeżył! Tak, zdecydowanie to kusząca perspektywa.
- Akurat w tej sprawie nie masz nic w tej sprawie do
gadania – warknął Alex.
- Przypomnij mi, proszę… co mnie podkusiło, żeby ci
przeszkodzić w „radzeniu sobie” – wycedził.
- O Jezu, chłopaki – jęknęłam, widząc ich zabójcze miny.
Normalnie to bym się dyskretnie oddaliła, ale tutaj mają w pobliżu ludzi z
mieczami więc... nie.
- A może chęć popisania się przed Es? – zapytał Alex,
krzywiąc się.
Och, nie przeszkadzajcie sobie. Postoję.
- Kicia, wiesz, o czym on mówi? – Wyraz twarzy Nicka
bardzo mi przypominał mojego rzeczonego „profesora” od historii, przysięgam!
Parsknęłam śmiechem, a po chwili rzuciłam:
- Nosz kurde, mnie też chcą w to wciągnąć, jak tak się
nie bawię!
- Stresuje się przez ciebie, widzisz? – Alex popatrzył na
moją twarz, a potem jego wzrok przesunął się nieco niżej…
Nigdy już nie założę takiego dekoltu, słowo herosa!
- No i jak ty ją traktujesz – westchnął mój przyjaciel z
udręczoną miną, przez co znowu dostałam ataku śmiechu. Podciągnęłam nieco
rękawy mojej bluzy- było ciepło. – Nie dość, że chowasz się za nią podczas tej
kulturalnej rozmowy – to akurat była prawda – to jeszcze w dekolt się gapisz,
jakbyś nigdy nie widział. – Już miałam oponować, że on też prawdopodobnie
takiego nie widział (za co by mnie zabił, ale spokojnie, przeżyłabym), kiedy Nick
posłał mi spojrzenie pod tytułem „zatroskana babcia”. – Takie skarby trzeba
chować. – Podszedł do mnie i zasunął zamek błyskawiczny mojej bluzy aż pod samą
szyję.
Zaczęłam się głośno śmiać, zginając się wpół. Przepraszam,
ale Nicolas to ewenement.
- Gdzie ją tykasz, baranie – warknął Alex, uderzając w
rękę chłopaka.
- Mówisz tak, bo zazdrościsz – powiedział z sarkastycznym
uśmiechem Nick, po czym, nadal z takim samym wyrazem twarzy, zasunął bluzę
chłopaka. – No. Nie zdradzam cię, słonko.
Zakrztusiłam się i kucnęłam, obejmując się za brzuch. I
po co mi było przyjeżdżać, wrzodów się nabawię.
- Możesz sobie zdradzać na prawo i lewo – mruknął Alex,
podnosząc mnie. – Ale od Es to radzę ci się trzymać z dala.
Nick wydawał się być spokojny- niestety, lekko drżąca
prawa dłoń go zdradzała.
- Nie mów mi, co mam robić, kochanie. W łóżku też, bo
lubię dominować. – Usilne staranie Alexa, żeby mnie utrzymać w pionie, legły w
gruzach, gdy znów zgięłam się i rechotałam. Takie życie. – Kicia, chodź,
idziemy, mam dość tego kretyna.
Otarłam łzę z oka i wspięłam się na palce (kocham mój
niski wzrost, te sto sześćdziesiąt pięć centymetrów są genialne!) i cmoknęłam
Alexa w policzek.
- Cześć. – Puściłam mu oczko i pociągnęłam Nicka za
rękaw.
Jeszcze chciało mi się śmiać na wspomnienie ich kłótni,
ale odpuściłam sobie. Po przejściu paru metrów mój przyjaciel spojrzał na mnie.
- Czemu ty się ze mną tak nie żegnasz? – rzucił z
sarkastycznym uśmiechem.
- Haha, chciałbyś! – Klepnęłam go w ramię.
- No. Chciałbym…
Powiedział to z ironią, ale chyba zmęczyła go kłótnia z
Alexem, bo do ostatniego wyrazu wkradło się ciche westchnienie.
Tak wyobrażam sobie Amy, która wita ludzi po ich przyjeździe <3
Co nowego w rozdziale?
Nicolas oprowadza Esmeraldę po obozie. Es wypytuje go o różne rzeczy, sprawy związane z byciem herosem, tym jak tu się żyje. Spotykają rodzeństwo Nicka- Amy i Johnny'ego, a Amy nie może wyjść spod wrażenia, że wreszcie poznała słynną przyjaciółkę Nicka, Es. Amy i John sobie idą, a Esmeralda dalej zwiedza obóz. I wtedy, nagle, niespodziewanie, bum! Spotyka starego znajomego, ideał faceta. Alex i Es są zachwyceni, że wpadli na siebie po ach, a tylu lat, a Nick nie kryje się z brakiem sympatii do faceta.
To jest Ever :D
OdpowiedzUsuńTo jak piszesz i z jakimi szczegółami, to mnie powala :D
Czekaaaam... na nexta :P
Zuzu
0zuzol0.blogspot.com
Me oczy płaczą.
OdpowiedzUsuńJak ona go podle freindzonuje...
AMY I JOHHNY TO MOJE MIŁOŚCI.
Sorry, że tak krótko, ale nie wiem co jeszcze napisać.
Z-A-J-E-B-I-S-T-E.
Okej
Tak btw - nominowałam was do LBA!
UsuńWięcej informacji na:
wielka-czworka-przyjaciol-hogwartu.blogspot.com
Pozdrawiam
Okej
uwaga, czepiam sie- Piper, w twoich niektorych rozdzialach jest tak duzo opisow, a w kolejnych juz tak malo... brakuje mi tu opisow obozu, opisow mysli esmeral, opisow tego co robili inni, co sie dzialo, czegos takiego... powiedzmy ze tla. esmeral i nicolas sobie chodza, rozmawiaja, es mowi jak ktos cos tam powiedzial i rzuca (moimi ulubionymi) spostrzerzeniami wartymi miliony. tak, są szczegóły- te perełeczki, ale brakuje mi tego ogolnego obrazu.
OdpowiedzUsuńuwaga: skonczylam.
poza tym to nie umiem sie gniewac, bo kolejny rozdzial, kolejne nowe urozmaicena zwiazane z re-pisaniem tego. jest pieknie. ach, te wszystkie 'felix wraca wtedy', 'thomas pojechal po taką, po ktora ja mialem jechać, ale...' mamciu, swiat jest jednak maly! ;p
i och, alex. nie bede nawet sugerowac spojlerow, ale... kurczaczki, nie moge napisac tego co bym chciała bo moj komentarz zasugeruje to co bedzie potem...! przypomnijcie mi, zebym kiedys poruszyla te kwestie ;p
czekam na kolejne rozdzialy, czekam na kolejnych shipperow nicka i es (ahahah amy i johnny pewnie mieli dosyc nicolasa, ktory co wieczor opowiadal im o swojej przyjaciolce; swoja droga reakcja rodzenstwa na 'to TA esmeralda' byla genialna!; amy tu tez u ciebie jest cudna, kocham), czekam na pojawienie sie bakłażanów, seby i felixa, całej reszty!
andzia
Rzygam tęczą :') Co tu komentować, genialne! Dodałaś Alexa, hmm, słodko! xDDD Mrs. Truskaweczka is coming! ^^
OdpowiedzUsuń~Nez